Tureckie wybory

03.04.2024 | | 0 komentarzy

I tak oto zapanowała w kraju nad Wisłą powszechna Schadenfreude z klęski wyborczej tureckiego „sułtana” Recepa Erdogana. Jakież to wybory sprawiły taką radość liberalnej Europie, do której się przecież zaliczamy? Czy to odezwały się echa dawnych zwycięstw nad pohańcem pod Chocimiem i Wiedniem?

W Niedzielę Wielkanocną w Turcji odbyły się wybory samorządowe, o podobnym znaczeniu jak te mające się odbyć w niedzielę poświąteczną w Polsce. Ich wynik jest bardzo podobny do wyniku, jakiego  się spodziewamy i po naszych wyborach – zwyciężyła antyerdoganowska opozycja. Z tą różnicą, że konserwatyści, odwrotnie niż u nas, nadal sprawują władzę w prezydenckim ustroju państwa tureckiego. Opozycyjna CHP o charakterze kemalistowskim zgodnie z przewidywaniami nie tylko utrzymała swój stan posiadania, czyli, podobnie jak w Polsce, władzę nad największymi miastami, ale odebrała część głosów neoosmańskiej AKP Erdogana. Proporcja między zwycięzcami a przegranymi jest jak 37,7% do 35,5%, pozostałe głosy padły na partie islamskie i kurdyjską. Frekwencja wśród 61 mln uprawnionych spadła ze zwykłych ponad 80% do 78,6% . Prezydent w powyborczym wystąpieniu podkreślił szacunek dla woli wyborców i ogłosił zwycięstwo tureckiej demokracji.

Czy zatem jest się z czego cieszyć i skąd ten chór radości wśród polskich i światowych komentatorów? Najprościej byłoby powiedzieć, że nikt nie lubi Erdogana i jego zakutanej w chusty małżonki, z którą się zwykle pokazuje. Sprawa nie jest jednak taka prosta. Owszem, już sam fakt uznanych powszechnie za wolne wyborów w muzułmańskim kraju dowodzi skuteczności zachodniej idei demokratycznej. Pada tu często przykład Rosji, gdzie przecież też odbyły się niedawno wybory. Tyle że wynik tureckich wyborów w niczym nie zmienia polityki tego wielkiego i wpływowego kraju. Urzędujący prezydent ma 4 lata na odbudowę pozycji swojej partii przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Jak sam mówi, wyborcy pokazali mu „żółtą kartkę”. A powodem jej otrzymania była, inaczej niż w Polsce, sytuacja gospodarcza. Inflacja sięgająca już 67% i niedawna podwyżka stóp procentowych do 50% rozzłościły społeczeństwo. Tak więc to nie pełzająca islamizacja kraju, podejmowane sukcesywnie próby demontażu odziedziczonej po Ataturku demokracji, kneblowanie prasy i trzymanie pod butem niespokojnych Kurdów wpłynęły na zmianę sympatii społecznych. Otrzymana nauczka co najwyżej spowoduje reorientację polityki gospodarczej w bardziej prospołecznym kierunku. Gospodarka turecka jest silna, 85-milionowe społeczeństwo młode i dobrze wykształcone, a przed anatolijskim rolnictwem drży Unia Europejska, która nie może sobie poradzić z rolnictwem ukraińskim. Tureckie miasta głosowały przeciwko Erdoganowi, prowincja i wieś za, ale czy to naprawdę wiele zmienia?

Wypada bliżej przyjrzeć się zwycięzcom. Profesor Marek Chodakiewicz, autor monumentalnej pracy Światy islamu, która ukazała się w 2023 r., pisze o nich wręcz jako o narodowych socjalistach. Brzmi to znajomo. I tak jest w istocie. Dziedziczą oni nacjonalistyczne idee Kemala Paszy, czyli Ataturka, który przejmując władzę w latach 20. ub. Wieku, zepchnął religię do narożnika. Ratując kraj pod hasłem Turcja dla Turków, owszem doprowadził do zastąpienia idei sułtanatu ideą państwa narodowego. Wygnano mieszkających tam od wieków Greków, oszukano Kurdów, którym Zachód obiecywał własne państwo, a nieco wcześniej dokonano rzezi Ormian, do czego solidarnie żadna z partii  sprawujących w Turcji władzę nie chce się od lat przyznać. Zwycięskie mocarstwa po I wojnie światowej przymykały na to oko, zachowując w ten sposób przeciwwagę dla bolszewickiej Rosji, której bano się bardziej. Niektórzy komentatorzy piszą o zwycięzcach – socjaldemokraci. Jest to nieuprawnione i rację ma profesor Chodakiewicz, podkreślając ich nacjonalizm.

Mało kto zwrócił uwagę na niedawne ekscesy tureckiej obsługi na międzynarodowym lotnisku w Stambule, które to ma ambicje stać się największym portem lotniczym świata. Co najwyżej wzbudziły radość, bowiem dotyczyły Rosjan. Rosjan, których przecież nie lubimy, więc słusznie im Turcy dali popalić. Jednak nacjonalistyczne czy wręcz rasistowskie zachowania nie są wcale wśród Turków rzadkie, a żal za utraconym imperium gdzieś tam pozostaje w genach i co jakiś czas daje znać o sobie. Turecka polityka międzynarodowa w żaden sposób się nie zmieni, a jedyne, co przyniosły wybory, to kurdyjscy merowie w Diyarbakir i innych miastach kurdyjskiego południa. O ile władza centralna znowu nie przyśle swoich komisarzy pod pretekstem walki z kurdyjskim nacjonalizmem, który niewątpliwie istnieje.

Zbigniew Mielczarek

3.04.2024

Pakistan

Pierwszy polski przewodnik

Wyczerpujące kompendium wiedzy o Pakistanie, jego historii, kulturze, kuchnii i godnych odwiedzenia miejscach, z którego skorzystać może każdy podróżny planujący wyprawę do tego kraju.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *